Przeczytasz w 8 minut
Udostępnij

Gdzie moglibyśmy wykorzystać mechanikę Tindera?

Jeżeli podobnie jak ja preferujesz kolorowe, ruchome obrazki, to zacznij od wersji wideo tego tekstu na moim vlogu

Na początku 2017 roku na Kickstarter wylądowała kampania finansowania aplikacji Adoptly. Zaprojektowana na wzór Tindera, tylko z myślą o osobach pragnących adoptować dziecko. Z miejsca wywołała oburzenie i ściągnęła na swoją głowę gromy.

Twórcy aplikacji, Ben Becker i Elliott Glass przekonywali, że ich rozwiązanie to szansa na uproszczenie procesu i uczynienie go bardziej osobistym i… przyjemnym dla potencjalnych rodziców.

Historia tego projektu pokazuje granice, tego, co ja nazywam “tinderyzacją” pewnych czynności.

Magia swipe’u

Od strony funkcjonalnej cała obsługa Tindera sprowadza się do swipe’u. Często bezrefleksyjnego przeglądania zdjęć za pomocą przesuwania palcem po ekranie w lewo lub w prawo, co wyraża “tak” lub “nie”.

Cztery najważniejsze cechy stanowiące o genialności tego rozwiązania od strony użyteczności i interfejsu użytkownika:

  • jest intuicyjne, a zatem zrozumiałe i łatwe do przyswojenia dla każdego w zaledwie chwilę,
  • nie wymaga wysiłku więc można je wykonywać bez końca,
  • opiera się na pierwszym wizualnym wrażeniu, czyli odwołuje do sfery emocjonalnej, nie racjonalnej,
  • a decyzję podejmowaną przez użytkownika sprowadza do binarnego albo-albo: tak lub nie, nie ma nic pomiędzy lub zamiast.

Można powiedzieć, że Tinderowi udało się stworzyć wzorcowy interfejs dopasowany do współczesnych, leniwych i niecierpliwych nas. I oczywiście są lub byli tacy, którzy skopiowali ten silnik dla własnych potrzeb.

Na rynku pojawił się już:

  • Tinder do adopcji psów (to nie to samo co dzieci), czyli BarkBuddy,
  • Tinder do wyboru butów, czyli Stylect…
  • …albo innych elementów odzieży, czyli Blynk,
  • Tinder do kojarzenia pracodawców z pracownikami, czyli Jobr,
  • Tinder do wyboru restauracji przez posiłek, czyli Lettuce.

Większość z tych aplikacji dziś już nie istnieje i rodzi się pytanie – dlaczego? Widzę kilka możliwości:

  1. Zastosowanie mechaniki Tindera po prostu nie pasowało do idei.
  2. Zastosowanie mechaniki Tindera było niewystarczające.

Albo był to po prostu zły pomysł biznesowo lub ktoś schrzanił robotę – ale nie o tym ;)

Zanim zaczniemy “tinderyzować”

Dlatego kiedy zastanawiałem się nad tym, gdzie jeszcze można by zastosować swipe, myślałem przede wszystkim nad tym, gdzie i dlaczego rzeczywiście miałoby to sens.

Stworzyłem 2 pytania kontrolne:

  1. Czy “tinderyzacja” określonej czynności będzie moralna? Wystarczy spojrzeć na historię Adoptly, żeby wiedzieć, że są pewne rzeczy – jak decyzja o adopcji dzieci – których nie wypada sprowadzać do swipe’owania w lewo czy w prawo. Podobnie można by powiedzieć o Bark Buddy, ale… niezupełnie. O tym za chwilę
  2. Czy “tinderyzacja” określonej czynności umożliwia użytkownikowi podjęcie decyzji?

I tu kilka słów wyjaśnienia.

Literatura marketingu i psychologii poznawczej od kilkudziesięciu lat dokonuje rozdziału na tzw.

  • decyzje wysokiego zaangażowania
  • decyzje niskiego zaangażowania

Decyzje wysokiego zaangażowania oznaczają większe ryzyko, bo w razie złej decyzji pojawi się dysonans poznawczy: że wybraliśmy niewłaściwe ubezpieczenie lub konsolę do gier, że przepłaciliśmy za auto itd. Dlatego poświęcamy tym decyzjom więcej czasu i uwagi.

Decyzje niskiego zaangażowania to niewielkie ryzyko, jak zakup gazety, napoju, czy pasty do zębów. Nie pochłaniają wiele naszej uwagi, podejmujemy je impulsywnie. Jakby to powiedziało Nike: just do it!

I, oczywiście, mechanika Tindera najlepiej sprawdza się w przypadku podejmowania decyzji niskiego zaangażowania. W końcu wszystko sprowadza się do szybkiej, powierzchownej oceny wizualnej i decyzji “tak” lub “nie”.

Ale to nie znaczy, że nie można wykorzystać tego rozwiązania w przypadku decyzji wyższego zaangażowania. Gdzie leży sekret? Wspomniane Bark Buddy sprawdza się, bo… swipe jest tylko deklaracją użytkownika, że chciałby następnie spotkać się z pracownikami schroniska, poznać pieska. I Tinder działa tak samo – przecież match dopiero otwiera furtkę do rozmowy, a nie wysyła nas wprost do czyjegoś łóżka :)

Dlatego kluczowe w stosowaniu mechaniki Tindera jest wiedzieć, co ma zrobić użytkownik, kiedy już powie “tak” swipe’ując w prawo. Przekopiowanie tego modelu 1:1 to nienajlepszy pomysł.

Sharing economy, Allegro i crowdfunding w Tinderze

A teraz pomysły. Zacznę od tych prostszych, opartych na aktywnościach niskiego zaangażowania, które traktuję jako całkowicie zautomatyzowane, szybkie działanie – nie wymagające namysłu i nie wiążące się z ryzykiem po stronie użytkownika, bo nie wyciągające z jego portfela choćby jednej złotówki.

Badanie opinii i współtworzenie produktów

…przez twórców, muzyków, producentów gier. Prostym swipem użytkownicy mogą wybierać spośród propozycji i lajkować/dyslajkować:

  • propozycję okładki kolejnego albumu artysty
  • rękodzieła designerów
  • szkice grafików
  • ubiór postaci, projekty broni w grach wideo itd.

Partycypacja społeczna i wkład w życie miasta

Miasto może poddawać ocenie mieszkańców propozycje urządzenia przestrzennego nowego placu, projekt architektoniczny nowego domu kultury itp. Miasto dowiaduje się, co preferują mieszkańcy, a mieszkańcy – czują, że mają jakiś wpływ na wygląd swojego miasta.

Prezentowanie oferty kulturalnej w mieście

Podobnie jak Facebook agreguje wydarzenia w okolicy, w których możesz wziąć udział, to samo można zrobić w mechanice Tindera. Wyrazić zainteresowanie jakimś spektaklem, kinem plenerowym, wystawą artystyczną.

Badania naukowe

Naukowcy, badacze mogą realizować crowdsourcing części swoich badań za pomocą aplikacji podobnej do Tindera. Użytkownicy mogą np. odpowiadać na pytania “tak/nie” lub sortować pewne dane na zasadzie: spełnia kryterium / nie spełnia kryterium.

Przykład? Nauka sztucznej inteligencji.

Terminator

Teraz kilka bardziej złożonych przykładów wykorzystania mechaniki Tindera w przypadku decyzji wyższego zaangażowania.

Allegro lub eBay

Nie widzę problemu, aby przenieść mechanikę tych serwisów w części do appki opartej na swipe. Wybieram kategorię produktu, filtry cenowe, jakościowe i przeglądam propozycje podobnie jak w standardowym wyszukiwaniu. Zwracam uwagę głównie na cenę i stan przedmiotu.

Wszystkie polubione trafiają do wyróżnionych, które mogę następnie przeanalizować dokładniej.

Sharing economy

Podobnie jak w przypadku Allegro, można ułatwić kojarzenie wymiany lub użyczania sobie przedmiotów przez mechanikę Tindera. Przykłady? Swipe’owanie używanych książek, ubrań, zabawek, gier.

W praktyce można tak zrobić z całym Aribnb i przeglądaniem pokoi do wynajęcia.

Gig economy

Przeglądanie drobnych zleceń do wykonania w najbliższej okolicy: skoszenie trawy, wyprowadzenie psa, pełnienie roli niańki.

Media i artykuły

Mogę przeglądać tytuły i wycinki ciekawych artykułów w interesującej mnie kategorii, a następnie płacić za dostęp do nich w całości, jeżeli któryś polajkowałem.

Wspieranie artystów drogą crowdfundingu

Podobnie jak w przypadku artykułów, mogę słuchać kawałka muzyki, obejrzeć fragment niezależnego filmu, przeczytać kilka paneli komiksu. A następnie wspierać finansowo te, które zrobiły na mnie najlepsze wrażenie.

Cele charytatywne i projekty społeczne

Dokładnie tak, jak w poprzednim przykładzie. Można przenieść całą zbiórki lub petycje do aplikacji podobnej do Tindera. Przeglądam podstawowy opis i mini-prezentację projektu, wspieram te, które w pierwszym odruchu zalajkowałem.

Czego nie “tinderyzować”?

Może to truizm:

  • wybór lekarza, który będzie Cię operować,
  • zakup mieszkania,
  • wybór kierunku studiów,
  • decyzje inwestycyjne,
  • decyzje wyborcze,
  • decyzja o adopcji dziecka.

I tu wracam do historii Adoptly, którą otworzyłem ten artykuł.

Projekt został zawieszony przez Kickstarter już po kilku dniach od startu, ale nie było to rezultat nacisku krytyków.

Okazało się, że… była to artystyczna prowokacja. Twórcy, jak sami powiedzieli, zaprojektowali fikcyjną aplikację i zbiórkę, jako:

“Projekt artystyczny, który ma satyryzować naszą obsesję technologią i kulturową potrzebę, aby czynić wszystko prostszym, szybszym, bardziej wygodnym i satysfakcjonującym. Zależało nam na tym, aby zadać pytanie o to, gdzie postawimy granicę i czy w ogóle to zrobimy. Nie chodziło nam o poprowadzenie dyskusji w jakimkolwiek kierunku – chcieliśmy zobaczyć dokąd będzie one zmierzać sama”.

Słowem: pokazali, że nawet jeśli wszystko można “stinderować”, to… nie wszystko warto. I to chyba najlepszy komentarz na koniec – żadne rozwiązanie nie powinno być jednowymiarowe i każde powinno być etyczne.

Bartosz Filip Malinowski

Jestem strategiem, konsultantem i kreatywnym. Łączę kropki, które znikają ludziom z oczu. Założyłem agencję doradczą WeTheCrowd. Staram się także łączyć różne światy i dyscypliny oraz zachęcać do wyjścia ze swojej bańki na vlogu Bez/Schematu.