Przeczytasz w 7 minut
Udostępnij

Idoru, czyli celebryci zrodzeni z crowdsourcingu

Gdybym był prezesem wielkiej korporacji albo ośrodka badawczego dałbym wiele, aby mieć w gronie swoich doradców Williama Gibsona. Kanadyjski pisarz, nazywany “ojcem cyberpunku”, znany jest głównie z tego, że przewidział powstanie Internetu i spopularyzował pojęcia takie jak “megakorporacja”, “wirtualna rzeczywistość”, “gender-bait”. Na naszych oczach spełnia się kolejna z jego prognoz: celebryci przyszłości nie będą ludźmi, ale… oprogramowaniem.

Idoru 1.0, czyli ze świata gier do świata mody

W ostatnią niedzielę grudnia ubiegłego roku Nicolas Ghesquière, dyrektor kreatywny domu modowego Louis Vuitton, ogłosił na swoim instagramowym profilu, że francuska marka będzie mieć nową twarz. Została nią Lightning, protagonistka trzynastej odsłony serii Final Fantasy. Designerzy zatrudnieni w studiu Square Enix nigdy nie byli obojętni na styl, szyk i nowe trendy w modzie. Nie jest tajemnicą, że od lat starają się wykorzystywać ubiór i stylizację postaci by powiedzieć graczom więcej o jej osobowości. Talent grafików dostrzegały też inne firmy z branży: Japończycy doradzali przy kreacji plastycznej kostiumów bohaterów m.in. Assassin’s Creed czy Mass Effect. Współpraca z marką taką jak Louis Vuitton to jednak znacznie poważniejsze wyzwanie.

Jej twórcami są Motomu Toriyama i Tetsuya Nomura, odpowiednio: reżyser i scenarzysta oraz grafik współpracujący od wczesnych lat 90. z japońskim studiem Square Enix. Toriyama postanowił zerwać z tradycyjnym podziałem ról, w którym głównym bohaterem jest mężczyzna, a postaci kobiece spełniają funkcje wspierające, jeśli nie zgoła dekoracyjne. Uniknął też typowej dla japońskich gier, stereotypowej kreacji postaci, w której mężczyźni stworzeni są do walki, względnie do popychania naprzód fabuły kolejnymi dialogami i monologami, podczas gdy płeć piękna ma wnosić do całej opowieści nieco lekkości, humoru i uroku. Lightning nie tylko towarzyszy graczom od początku do końca Final Fantasy XIII jako wiodąca postać, ale też znacznie lepiej radzi sobie z mieczem i rewolwerem niż z byciem troskliwą czy czarującą. Jej chłód i tajemniczość dają poczucie głębi, której często brakuje jednowymiarowym bohaterkom gier.

Być może to właśnie ta nieszablonowość sprawiła, że Lightning wielokrotnie trafiała na listy najlepszych i najbardziej lubianych postaci ze świata elektronicznej rozrywki. W 2013 roku zajęła pierwsze miejsce w ankiecie przeprowadzonej przez studio produkujące gry Square Exnix, w której pytano fanów o ulubioną bohaterkę gier z ich stajni. Rok później użytkownicy Xboxa wybrali ją jako najciekawszą z postaci z serii Final Fantasy w ogóle. Lightning docenili też czytelnicy magazynu Dengeki PlayStation mianując ją postacią roku 2013.

Zespół marketingowy japońskiego studia nie mógł przeoczyć faktu, że designerzy i scenarzyści wydatnie ułatwili im pracę. Popularność bohaterki musiała przyczynić się do decyzji o silniejszym zaangażowaniu jej wizerunku w promocję marek Square Enix oraz Final Fantasy. Szlaki przetarła kampania towarzysząca wypuszczeniu na rynek zmyślnego spin-offu produktowego nawiązującego do świata gry: perfum „Lightning. Eau de toilette”. Następnie Square zdecydowały się użyczyć wizerunku heroiny firmie Sony, która wykorzystała ją w reklamie telewizyjnej PlayStation 3.

Od własnej marki wody toaletowej do świata haute couture nie było już daleko. W roli modelki Eclair Farron zadebiutowała w kwietniu 2012, i to od razu na rozkładówce japońskiej edycji magazynu modowego Arena Homme+. Pretekstu do “sesji” zdjęciowej dostarczyła 25 rocznica premiery pierwszej gry z serii Final Fantasy. Kreacje dostarczyła Prada, która właśnie promowała swoją letnią kolekcję. Tuż przed Sylwestrem Louis Vuitton, jedna z 30 najbardziej wartościowych marek na  świecie, mogła z dumą ogłosić, że Lightning przechodzi do nich.

Trudno byłoby wyobrazić sobie coś podobnego w czasach sprzed epoki Internetu, prawda? Nie do końca.

Idoru 2.0, czyli crowdsourcing gwiazdy pop

Jeśli wszystko, co właśnie przeczytaliście z niczym Wam się nie kojarzy, to znaczy, że najpewniej ominęła Was jedna z lepszych powieści sci-fi paru ostatnich dekad. Chodzi o Williama Gibsona. W jego książce poznajemy Rei Toei, “syntetyczną osobowość” zdolną metodą ekstrapolacji trendów rynkowych i artystycznych dynamicznie dostosowywać się do gustów publiki. Tam, gdzie Madonna czy David Bowie zdawali się na intuicję, Rei Toei korzystała z algorytmów. Jej twórcy nie wzgardzili też crowdsourcingiem. Każdy z występów na żywo hologramowej Rei poprzedzało zeskanowanie preferencji muzycznych publiki, tak, aby bazując na mądrości Tłumu, dostosować występ do uśrednionych oczekiwań widowni. William Gibson przewidział przyszłość, w której celebryci są oprogramowaniem.

kolage

Świat potrzebował dekady, aby dogonić wizję pisarza, dając nam powszechny dostęp do Internetu w połowie lat 90. Znacznie mniej czasu potrzebowali rządzący tym światem, aby pokazać, jak w praktyce będą wyglądać prorokowane przez pisarza megakorporacje, prywatne firmy wojskowe czy metody inwigilacji społeczeństwa. Niewiele więcej zajęło branży rozrywkowej przełożenie na język faktów wizji idoli popkultury jako inteligentnego oprogramowania.

Międzynarodowy sukces Lightning jako twarzy wielkich europejskich domów modowych poprzedziła lokalna, japońska mania towarzysząca występom Hatsune Miku. Autorka hitów takich jak World is Mine, Let It Go, czy Shinitagari, podobnie jak bohaterka gier Square Enix, jest wytworem kompilacji kodu raczej niż rekombinacji DNA. W jej przypadku ten kod jest jednak nieskończenie bardziej zmyślny. Na bazie opracowanego przez Yamahę systemu Vocaloid udało się stworzyć syntezę ludzkiego głosu obejmującą barwę, skalę, poziom ekspresji, a nawet realistyczną sekwencję wdechów i wydechów podczas śpiewania.

Fani Miku mogą korzystać z ogólnodostępnego banku brzmień, na bazie którego mają możliwość tworzenia własnych utworów. Każda nuta i każde słowo w utworach cyfrowej wokalistki są dziełem internautów. Licząc z remiksami, do tej pory powstało ponad sto tysięcy piosenek. Podejrzewam, że tyle materiału nie nagrało nawet Guns’n’Roses w toku prac nad Chinese Democracy.  O tym, że w Tłumie czają się ludzie nieprzeciętni, dobrze świadczy fakt, że wśród tych stu tysięcy kompozycji jest jedna autorstwa… Pharella Williamsa. Miku została też zaangażowania do promowania Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. Ubrana w strój ludowy z łowickim pasiakiem, stworzonym przez polską projektantkę Dorotę Sedę, wykonała rodzimą piosenkę folkową „To i Hola”. Jak każda szanująca się gwiazda muzyki Miku nie zaniedbuje koncertów. Na żywo – jako hologram 3D – występowała już m.in. w Japonii, Korei i Stanach Zjednoczonych; raz zagrała nawet jako support Lady Gagi.

Treści tworzone przez internautów nie kończą się na muzyce. Fani poświęcili swojej idolce także liczne opowiadania, wiersze, grafiki, komiksy, filmy czy animacje. Samych artworków powstało przeszło million. Dzięki bezustannemu crowdsourcingowi każdy może mieć “swoją” Miku. Jeśli fani sami tworzą jej muzykę, choreografię i układy taneczne, projektują jej stroje, a nawet tworzą materiały pornograficzne z jej udziałem, to możemy być pewni, że nikt nie odejdzie rozczarowany. Twórcy cyfrowej gwiazdki nie tylko czerpią bezustanną inspirację z dzieł fanów, ale też przymykają oczy na co bardziej kontrowersyjne wykwity ich wyobraźni. Stale dostarczają też nowych produktów obrandowanych marką Hatsune Miku. Przykład? Seria dobrze sprzedających się gier tanecznych Project Diva stworzonych przez Segę i dostępnych m.in. na PlayStation, Nintendo 3DS oraz iOS.

W związku z tym, że nie jestem prezesem wielkiej korporacji albo ośrodka badawczego, o których pisałem we wstępie, nie mogę zadzwonić do Williama Gibsona i zapytać czego możemy spodziewać się dalej. Nie mam jednak złudzeń, że w tym miejscu lepiej pasowałby przecinek niż kropka. Zwłaszcza, że Sega zapowiada, że rok 2016 będzie bardzo udany dla Miku.